wtorek, 28 czerwca 2011

Studium w szkarłacie- Arthur Conan Doyle

Nareszcie przeczytałam pierwszą nowelę z Sherlockiem Holmesem w roli głównej. Od dawna chciałam przeczytać o przygodach tego detektywa, chyba najpopularniejszego spośród wszystkich książkowych detektywów.
Sherlock jest postacią ekscentryczną. Z jednej strony genialny detektyw, naukowiec, a z drugiej człowiek najprawdopodobniej nie posiadający dyplomu żadnej uczelni, nie ma pojęcia o literaturze, filozofii, wiedzę ogólną ma praktycznie zerową. Uczy się tylko tego, co może mu się przydać w pracy. Całkiem ciekawe  i muszę przyznać sensowne jest jego porównania mózgu do strychu, którego nie należy zagracać niepotrzebnymi gratami. Sherlock Holmes nie ma bladego pojęcia o tym, że Ziemia kręci się wokół Słońca, ale jak tłumaczy: jakie to ma znaczenie dla niego lub jego pracy? 
Sherlock to ostatnia deska ratunku zarówno wszystkich prywatnych detektywów w Londynie, jak i funkcjonariuszy policji (którzy potem zbierają pochwały za sprawy rozwiązane przez Holmesa). Jak jakaś sprawa zamiera w martwym punkcie wtedy powierza się ją Sherlockowi, dla niego nie ma sprawy z którą by sobie nie poradził.
Jego sekret to wiedza, dedukcja i obserwacja. Potrafi na podstawie wyglądu danej osoby powiedzieć czym się ona zajmuje obecnie, oraz w przeszłości, jaki ma charakter. 
W Studium w szkarłacie inspektorzy Scotland Yardu proszą Holmesa o pomoc w rozwiązaniu sprawy morderstwa pewnego człowieka nazwiskiem Drebber, jego ciało zostało znaleziony w opuszczonym domu, nic nie wskazuje na to, żeby ofiara została napadnięta w celu rabunkowym, na jego ciele nie ma żadnej rany.   
Na ścianie widnieje jedynie napisane krwią tajemnicze słowo: RACHE.
Dla Sherlocka Holmesa ta sprawa okazuje się wyzwaniem na miarę jego talentu. Dzięki metodycznemu śledztwu odkrywa wszystkie szczegóły zbrodni. 
Lektura obowiązkowa dla każdego fana literatury kryminalnej!

poniedziałek, 27 czerwca 2011

Tajemnica Bladego Konia - Agatha Christie

UWAGA SPOILERY!!


Tym razem  dałam się nabrać i to podwójnie! Uwierzyłam, że czarownice zabijają na odległość i ani przez chwilę nie poddałam w wątpliwość, że Vanables jest mózgiem organizacji. 
Czujność uśpiło we mnie to że większość członków bandy była od początku znana. Czarownice chwaliły się swoimi zdolnościami, panna Gray sugerowała Markowi, że za pomocą magi może sprawić, że ktoś umrze. Easterbrook był na rozmowie z Bradleyem, przedyskutowali szczegóły transakcji. Nikt się niczego nie wypiera, sprawa jasna, teoretycznie nie ma sensu dalej szukać mordercy ojca Gormana. Sądziłam, że zasadnicza kwestia to udowodnienie im winy, znalezienie dowodów.
Dałam się nabrać na tę fasadę. I w dodatku bardzo się z tego cieszę^^, gdyż niedawno wydawało mi się, że Agatha Christie niczym mnie już nie zaskoczy. Coraz częściej odgadywałam kto jest mordercą a tutaj ani przez chwilę nie podejrzewałam Osborna.
Ponadto użyta trucizna jest niesamowicie interesująca. To istny przepis na morderstwo doskonałe! Czytałam artykuł z którego dowiedziałam się, że Tajemnica Bladego Konia zainspirowała prawdziwego mordercę! Na szczęście został złapany. Ciekawe ilu nie zostało?
Ale dzięki TBK również uratowano życie. Pewna dziewczynka trafiła do szpitala i lekarze nie potrafili postawić trafnej diagnozy i tym samym jej pomóc. Dzięki pielęgniarce, która w tym czasie czytała TBK i rozpoznała objawy dziewczynki jako zatrucie talem udało się uratować jej życie :)

piątek, 24 czerwca 2011

Odette i inne historie miłosne - Éric-Emmanuel Schmitt


Jakby powiedziała Yuki z "Tańcz, tańcz, tańcz" Murakamiego- To idiotyzm. Poniekąd autor sam przyznaję, że pisał te opowiadanie na kolanie, ukradkiem, na planie filmowym. Co go mimo wszystko niezbyt usprawiedliwia. Po świetnych książkach takich jak: Oskar i pani Róża, czy też Pan Ibrahim i kwiaty Koranu, spodziewałam się czegoś o wiele lepszego. Jestem pewna, że gdyby to była pierwsza przeczytana przeze mnie książka Schmitta nie sięgnęłabym po kolejne. Opowiadania są jak dla mnie naiwne i głupie. A język tak prosty, jakby pisała to uczennica podstawówki. Być może w innych ludziach te opowiadania wzbudzą jakieś cieplejsze uczucia. We mnie nie wzbudziły i pewnie nieprędko przeczytam następną książkę tego autora. 

środa, 22 czerwca 2011

Stieg Larsson – dziennikarz, pisarz, idealista. Biografia- Jan-Erik Pettersson

Ciekawa biografia autora Milllennium. Możemy dowiedzieć się czegoś więcej zarówno o Stiegu Larssonie jak i o sytuacji politycznej w Szwecji od czasów jego dzieciństwa po dorosłość, poznajemy jego poglądy. Dzięki Janowi-Erikowi Petterssonowi dowiadujemy się np.
- że Stieg urodził się jako Stig, imię zmienił ponieważ notorycznie mylono go z innym Stigiem Larssonem
-  był wychowywany przez dziadków i to dziadek ( komunista) miał na niego największy wpływ
- był aktywnym przeciwnikiem wojny w Wietnamie
- zmarł zanim wydano jego powieści, nie dane mu było przekonać się o wielkim sukcesie jego kryminałów
- archetypem Lisbeth Salander jest Pippi Pończoszanka!!!
- zdecydował się na napisanie Millennium z powodu pieniędzy, podczas rozmowy z przyjacielem na temat przyszłości stwierdził, że nie liczy na żadne fundusze emerytalne itd., napisze bestseller i zostanie milionerem
- o jego miliony kłócą się teraz jego rodzina ( brat i ojciec) oraz partnerka życiowa Stiega-Eva Gabrielsson, ponieważ Stieg nie napisał testamentu
-bo  zmarł niespodziewanie na atak serca.
Z książki tej możemy się również o szwedzkim rynku wydawniczym, o szwedzkiej literaturze, głównie o szwedzkich kryminałach, oraz o tym, że najpopularniejsze są w Niemczech.
Bardzo dużo miejsca autor poświęcił polityce, Stieg był przeciwnikiem faszyzmu, nazizmu,oraz wszelkich form dyskryminacji.

wtorek, 21 czerwca 2011

Tajemnica Sittaford - Agatha Christie i Wyznania zakupoholiczki - Sophie Kinsella

UWAGA SPOILERY

Cenię Agathę Christie za niepowtarzalny klimat jaki tworzy w swoich kryminałach, za to, że do ostatniego rozdziału nie wiadomo, kto zabił, za niesamowite historie i ich rozwiązania. Jednak tym razem się trochę zawiodłam. 
Wiadomo, że naczelna zasada pisania kryminałów brzmi- mordercą jest najmniej prawdopodobna osoba. Ok, chodzi o to, żeby na końcu był element zaskoczenia. Patent działa, ale tylko wtedy, gdy rozwiązanie jest sensowne, a tu nie było. Nie kupuję historii w której najlepszy przyjaciel ( przyjaźnili się aż 20 lat!) zabija dla 5 tysięcy! Gdyby motyw był lepszy a tu dość mała suma pieniędzy. W książce pada zdanie, że był zazdrośnikiem, ale to mnie nie przekonuje, bo główną przyczyną były jednak pieniądze.

Druga książka jaką ostatnio przeczytałam to Wyznania zakupoholiczki - Sophie Kinselli. Powiem krótko- wypociny i dno, intelektualna pustka. Gdyby bohaterka przeszła jednak tą przemianę duchową, ale nie, pod koniec powieści wracamy do punktu wyjścia. 
Sięgnęłam po książkę, bo bardzo spodobał mi się film o tym samym tytule. Na szczęście dla filmu to bardzo luźna adaptacja książki, bohaterka jest może i głupiutka, ale sympatyczna i urocza, natomiast ta z książki jest jędzowata, nie szanuje ludzi, arogancka. Dno i tyle.

czwartek, 16 czerwca 2011

Adrian Mole. Czas cappuccino - Sue Townsend


Czas Cappuccino to zabawna, błyskotliwa powieść/dziennik 30-letniego Adriana Mola- szefa kuchni, samotnego ojca, inteligenta. Adrian jest człowiekiem wyjątkowym, jedynym w swoim rodzaju. Bardzo ciężko jest w real life znaleźć takiego osobnika, a szkoda. Adrian ma zasady, zwłaszcza podoba mi się jego stosunek do kobiet- że tak powiem brzydko- nie zadowala się byle czym, jest wybredny i z desperacji nie idzie do łóżka z pierwszą lepszą kobietą. Postać Adriana wyszła autorce znakomicie, podobnie z resztą jak reszta postaci: Pandora, rodzice Adriana, Tania, Ivan, William, Glenn i wiele innych. Losy Mola są świetnie napisane, lektura jest lekka, książkę się po prostu pochłania na raz. Opisywany etap życia A.M. nie należy do najszczęśliwszych. Z resztą nie tylko A. ma kłopoty, w życiu całej rodziny pojawiają się co chwila jakieś problemy, kryzysy. Mimo to książka jest przezabawna :) Autorka potrafiła trudne sytuacje opisać w zabawny, lekki sposób. Z przyjemnością przeczytam pozostałe książki z serii o Adrianie Molu. Chociaż nie jest to dzieło wybitne, tylko lekkie, zabawne czytadło, to równocześnie nie jest to książka głupia i płytka, co często towarzyszy książką określanym jako lekkie. 

wtorek, 14 czerwca 2011

WAKACJE :)

Ostatnio prawie wcale nie miałam czasu, żeby czytać. Co chwile miałam egzaminy, zaliczenia, prace do napisania. Na szczęście od wczoraj mam już wolne i mogę czytać ile tylko chce. W te wakacje stawiam sobie (na razie małe) wyzwanie, chciałabym przeczytać minimum 30 książek. Zaczynam od takiej ilości, ponieważ tak to się zazwyczaj dzieje, że kiedy mam bardzo dużo czasu to nie czytam, robię milion innych rzeczy. Wiadomo wakacje są raczej od aktywnego spędzania wolnego czasu, na świeżym powietrzu, w ruchu.

A ostatnio przeczytałam: Tańcz, tańcz, tańcz- kontynuacje Przygody z owcą, oraz Bibliotekę cieni.
Zacznę od Tańcz- mozolnie mi szła, akcja posuwała się powoli, zupełnie nie mogłam się wciągnąć i skupić na tym co czytam, ale to pewnie dlatego, że czytałam ją w nerwowym momencie- w sezonie egzaminów. Historia o rozwiązywaniu tego, czego nie rozwiąże czas, kilka historii: Yuki pozostawionej samej sobie, samotnej, odrzuconej, jej rodzice są bardziej zajęci sobą niż nią, kolejna postać Gotanda, który moim zdaniem psychicznie nie wytrzymał presji doskonałości, nie sprostał oczekiwaniom, bo pomimo pozorów był po prostu zwyczajnym człowiekiem.

Z kolei Biblioteka cieni, bądź tytuł orginalny: Libri di Luca to przyzwoicie napisana książka z bardzo ciekawym pomysłem. I choćby ze względu na tematykę- książki, czytanie, potęga czytelnictwa- warto tą książkę przeczytać. Ale in my opinion ta książka zasługuje na 3/5. Postaci czarno-białe, szablonowe to jak dla mnie główne minusy. Drugi to wątek romantyczny, ja ich po prostu nie lubię, dlatego każda książka która takowy ma, ma u mnie minusa.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...