wtorek, 21 lutego 2012

Człowiek, który pokochał Yngvego.


Książka napisana tak jakby autor dosłownie siedział w głowie 17-letniego chłopaka. Zachowanie Jarlego nie zawsze jest dla mnie w pełni zrozumiałe, ale to mi się podoba. Bo czy człowiek zakochany zachowuje się racjonalnie? Zabawne było obserwować jak Jarle sam się pogrąża, kombinuje, wije się jak piskorz, hehe po prostu nastoletnia głupota. Ani odrobiny sztuczności, fałszu. Doskonała znajomość natury ludzkiej. Poza tym świetny opis zakochania. Miłość spada na Jarlego jak grom z jasnego nieba, początkowo nie wie co się właściwie z nim dzieje, nie analizuje tego, spontanicznie działa. Jego myśli opętał Yngve. Bardzo podoba mi się to, że Jarle wymyka się prostej klasyfikacji: hetero, homo, bi. Ważny jest drugi człowiek, a nie jego płeć.
Mamy również bardzo dobry opis lat 80 i 90, zmieniające się społeczeństwo, świat polityki, kryzys na rynku pracy i oczywiście dużo dobrej muzyki.

sobota, 11 lutego 2012

Możliwość wyspy - Michel Houellebecq


Mocna rzecz!- tak brzmiały moje pierwsze myśli po przeczytaniu kilkunastu stronic Możliwości wyspy.  Książka jest brutalna, szczera, bezkompromisowa. Autor rozlicza społeczeństwo z jego upadku moralnego bez litości, bez ceregieli. Mówi bardzo dosadnie. Taki styl pisania bardzo przypadł mi do gustu, gdyż sama mam zwyczaj mówić wprost, bez owijania w bawełnę, nie lubię bawić się w uprzejmości i gładkie słówka. Dla Houellebecq’a nie istnieje coś takiego jak tabu. Często jest wręcz okrutny w ukazywaniu ludzkich słabości, małości. Wśród głównych problemów poruszanych w powieści są kult młodości, dyskryminacja ludzi starych,  postępująca izolacja ludzkości, zanik więzi, miłości.
Wizja przyszłości stworzona przez Houellebecq’a nie napawa optymizmem. Co prawda spełniło się odwieczne marzenie ludzkości o nieśmiertelności, nie trapią ich żadne problemy, zero stresu, żyją bezpiecznie, są w pełni samowystarczalni. Ale mimo to nie są szczęśliwi, gdyż wraz z eliminacją źródła największych ludzkich cierpień wyeliminowano źródło największych radości.
Lektura jest ciężka i przygnębiająca. Możliwość wyspy działa na czytelnika jak lodowaty prysznic, zdecydowanie otrzeźwia.

niedziela, 5 lutego 2012

Kotka Brygidy- Joanna Rudniańska


Jestem osobą dla której co było a nie jest nie liczy się w rejestr. Nie lubię historii, przeszłość ma dla mnie bardzo niewielkie znaczenie. Czerpie naukę z błędów popełnionych w przeszłości, jednak nie rozpamiętuje tego co było.
„Kotka Brygidy” pozwoliła mi zrozumieć postawy ludzi, którzy pielęgnują wspomnienia o przeszłości. Nawet te złe. Zrozumiałam dlaczego to dla nich tak ważne, żeby nie zapomnieć.
„Kotka Brygidy”  to opis II wojny światowej widzianej oczami dziecka- Helenki z warszawskiej Pragi. Miała 6 lat, kiedy wybuchła wojna. Nie rozumiała tego co się dzieje. Nagle jej sąsiadów- państwa Istmanów, zaprzyjaźnionego pracownika jej ojca- pana Kamila, przyjaciółkę mamy- Różę, jej kolegę z podwórka Tomka i wielu innych zabrali do getta. Helena nie rozumiała tego co się wokół niej dzieje, jej oczami widzimy relacje z tego co się działo, bez wartościowania i wielkich emocji. Widzimy od początku do końca, od przymusu noszenia gwiazdy Dawida na ramieniu przez Żydów po wyzwolenie i dorosłość Heleny.
Wielkim plusem tej książki jest to, że porusza i zmusza do refleksji o Holocauście, historii takich sceptyków i cóż ignorantów historycznych jak ja. Gorąco polecam!

środa, 1 lutego 2012

Zamek z piasku, który runął


Pierwsza i druga część Millenium nie powaliła mnie na kolana. Zarzekałam się, że nie przeczytam trzeciej, jednak ciekawość wzięła górę. Cieszę się, że zdecydowałam się przeczytać Zamek z piasku, który runął. Moim zdaniem to najlepsza część trylogii.
Pierwsza część mnie nie wciągnęła, początek tak bardzo się dłużył, że poleciałam od razu do ostatnich rozdziałów, a potem czytałam środkowe fragmenty. Druga część była moim zdaniem nie do końca przemyślana, za dużo w niej było nieprawdopodobnych zbiegów okoliczności. Co prawda już tak mam, że niemal zawsze muszę się do czegoś przyczepić, w trzeciej części też znalazłam rzeczy, które mi się nie podobały. A mianowicie proces Lisbeth. Wszystko poszło zbyt szybko i zbyt łatwo.  Raz, dwa i po wszystkim.
Z pozytywów: książka Larssona trzyma w napięciu od początku do końca, mnóstwo zwrotów akcji, nie ma szans, żeby czytelnik czytając ją zasnął znużony. To kawał bardzo dobrej sensacyjnej lektury. Dla mnie sprawa bardzo ważną są zawsze bohaterowie. U Larssona nie mogę się przyczepić do żadnej. Wprowadził do literatury wiele znakomitych postaci. Po pierwsze Lisbeth. To dla niej czytałam te książki. Jest fenomenalna. Niby nie nadaje się na wzór do naśladowania: jest totalnie aspołeczna. Ale podziwiam ją za to, że nie nagina się do reguł. Zawsze jest sobą, czy to się komuś podoba, czy nie.
Bardzo podoba mi się to, że bohaterowie nie są święci. Niby można się dopatrzeć podziału na obóz dobrych i złych. Ale nawet ci dobrzy nie są święci, mają swoje grzeszki, są po prostu ludzcy. Chodzi mi dokładnie o relacje między poszczególnymi bohaterami. Tragedią byłoby moim zdaniem gdyby Mikael i Lisbeth się w sobie zakochali i w trylogii tworzyli parę. To byłoby słabe. Cieszę się, że to był tylko romans. Bardzo dobrze, że Larsson stworzył takie postaci jak Mikael Blomkvist i Erika Berger.  Ludzie mają różne style życia, nie wszyscy pragną związku, a jak ktoś preferuje luźne związki nie znaczy to, że ma słaby kręgosłup moralny.
Czytając trzecią i ostatnia część trylogii obawiałam się, że być może akcja nagle się urwie, coś nie zostanie wyjaśnione. Obawy moje brały się  stąd, że jak wiadomo autor nagle zmarł a w przygotowaniu były kolejne części. Na szczęście powieść  została dobrze zakończona, wszystko wyjaśnione, zero niedosytu.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...