Czytając tą książkę miałam chwilami mieszane uczucia. Sporo zastrzeżeń mam do kilku początkowych scen. Miałam wrażenie, że autorka nie bardzo wie jak popchnąć dalej akcje i wymyśla coś co jest naciągane, ale ujdzie, np.
- Rodzina Alex prosi Erikę, aby udała się z nimi na komisariat. To się nie trzyma kupy. Rodzina, która ceni sobie to, żeby to co się dzieje między nimi pozostało między jej członkami nagle wciąga w bardzo prywatne, delikatne sprawy praktycznie obcą osobę.
- Po drugie totalnie kuleje logika kiedy Erika włamuje się do domu Alex i przetrząsa jej pułki, albo kiedy grzebie w śmieciach u Nelly. Erika jest kobietą z klasą, dobrze wychowaną, takie zachowanie nie pasuje do tej postaci.
Początek kulał, naciągane było na siłę wciąganie Eriki w centrum wydarzeń. Ale na szczęście im dalej tym lepiej. Bardzo dobra jest warstwa kryminalna powieści. Historia doskonale przemyślana, mimo wielu wątków wszystko się ze sobą zgrabnie łączy, nie ma żadnych zgrzytów. Do ostatnich stron nie wiadomo kto jest mordercą.
Muszę przyznać, że historia Alex i Anders bardzo mnie poruszyła. W dodatku śmierć dziewczyny była taka bezsensowna i na domiar złego w tak ważnym momencie życia, kiedy nareszcie poczuła, że jest szczęśliwa. Wstrząsająca historia, skłaniające do refleksji.
Ten kryminał jest wyjątkowy również ze względu na warstwę obyczajową. Camilla Läckberg świetnie opisała skomplikowane relacje międzyludzkie. W Księżniczce z lodu jest wiele postaci, ale każda jest bardzo dobrze wykreowana, ciekawa. Żadna nie jest papierowa. Dzięki temu czytelnik przejmuje się losami wszystkich opisywanych postaci, nawet tych epizodycznych.
Słyszałam, że to najsłabsza pozycja w dorobku Läckberg. Skoro tak jest, to już nie mogę się doczekać, aż przeczytam jej pozostałe książki! To najlepszy kryminał jaki ostatnio czytałam :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz