Szukając jakiegoś kryminału trafiłam w bibliotece na książkę Henninga Mankella o krok. Słyszałam wiele pochlebnych opinii o autorze, więc postanowiłam ją przeczytać.
Troje znajomych postanawia urządzić sobie zabawę w noc świętojańską. Przebierają się w stroje z dawnej epoki. Jedzą, piją, słuchają muzyki. Spędzają beztrosko cza, dobrze się bawią. Ktoś postanawia przerwać tę idyllę.Od tej chwili słuch po młodych ludziach zaginął. Mijają tygodnie a jedyne wieści o nich pochodzą z lakonicznych pocztówek. Matka jednej z zaginionych dziewczyn twierdzi, że podpis jej córki na pocztówce jest podrobiony.
W dodatku ginie policjant, który nikomu nic nie mówiąc na własną rękę prowadził dochodzenie w sprawie zaginionej młodzieży.
Kto i dlaczego go zabił? Tego ma się dowiedzieć grupa policjantów z sekcji kryminalnej, na czele której stoi Kurt Wallander. Mężczyzna blisko 50-letni, ma nadwagę, choruje na cukrzyce, jest rozwiedziony, niedawno porzuciła go kolejna kobieta. Wallander jest jednak doświadczonym, dobrym policjantem. Trzeba mu przyznać, że jest bardzo pracowity,poświęca dużo czasu, energii i zaangażowania na rozwiązanie sprawy. Prawie w ogóle nie śpi.
Książka wzbudziła we mnie mieszane uczucia, przeważają niestety negatywne. Nie podobało mi się:
- Główny bohater- gburowaty, narwany,nieudacznik, pesymista, wielokrotnie zachowuje się nieprofesjonalnie, nerwy go ponoszą. żyje tylko i wyłącznie pracą, poza nią nie ma nic.
- Przygnębiający nastrój, dominuje uczucie rezygnacji, smutku, pesymizm. W całej książce nie ma ani jednego promyka nadziei.
- w połowie powieści autor wykłada kawę na ławę i po zabawie. Następuje polowanie.Najbardziej nie podobało mi się właśnie to, że czytelnik został sprowadzony do roli biernego obserwatora.
- Przewija się zdanie:"szaleniec, który zabił x osób. Wśród nich policjanta." Jakby to miało jakieś znaczenie. Życie policjanta jest więcej warte od pozostałych? Wkurza mnie to- ginie policjant- następuje mobilizacja całej policji, ginie "zwykły" człowiek- no big deal.
Mimo wszystko dostrzegam również pozytywy. Głównie to, że autor porusza kwestie społeczne np. problem wykluczenia społecznego.
Książka jako powieść sensacyjno-obyczajowa jest dobra,może nawet bardzo dobra. Jednak jako kryminał jest słaba. Rozwiązanie dostajemy w połowie. W dodatku praktycznie nie ma żadnych wskazówek, dzięki którym moglibyśmy sami dojść do tego kto jest mordercą. Możemy tylko czekać i obserwować rozwój sytuacji.
To pierwsza i najprawdopodobniej ostatnia przeczytana przeze mnie książka Henninga Mankella.
Troje znajomych postanawia urządzić sobie zabawę w noc świętojańską. Przebierają się w stroje z dawnej epoki. Jedzą, piją, słuchają muzyki. Spędzają beztrosko cza, dobrze się bawią. Ktoś postanawia przerwać tę idyllę.Od tej chwili słuch po młodych ludziach zaginął. Mijają tygodnie a jedyne wieści o nich pochodzą z lakonicznych pocztówek. Matka jednej z zaginionych dziewczyn twierdzi, że podpis jej córki na pocztówce jest podrobiony.
W dodatku ginie policjant, który nikomu nic nie mówiąc na własną rękę prowadził dochodzenie w sprawie zaginionej młodzieży.
Kto i dlaczego go zabił? Tego ma się dowiedzieć grupa policjantów z sekcji kryminalnej, na czele której stoi Kurt Wallander. Mężczyzna blisko 50-letni, ma nadwagę, choruje na cukrzyce, jest rozwiedziony, niedawno porzuciła go kolejna kobieta. Wallander jest jednak doświadczonym, dobrym policjantem. Trzeba mu przyznać, że jest bardzo pracowity,poświęca dużo czasu, energii i zaangażowania na rozwiązanie sprawy. Prawie w ogóle nie śpi.
Książka wzbudziła we mnie mieszane uczucia, przeważają niestety negatywne. Nie podobało mi się:
- Główny bohater- gburowaty, narwany,nieudacznik, pesymista, wielokrotnie zachowuje się nieprofesjonalnie, nerwy go ponoszą. żyje tylko i wyłącznie pracą, poza nią nie ma nic.
- Przygnębiający nastrój, dominuje uczucie rezygnacji, smutku, pesymizm. W całej książce nie ma ani jednego promyka nadziei.
- w połowie powieści autor wykłada kawę na ławę i po zabawie. Następuje polowanie.Najbardziej nie podobało mi się właśnie to, że czytelnik został sprowadzony do roli biernego obserwatora.
- Przewija się zdanie:"szaleniec, który zabił x osób. Wśród nich policjanta." Jakby to miało jakieś znaczenie. Życie policjanta jest więcej warte od pozostałych? Wkurza mnie to- ginie policjant- następuje mobilizacja całej policji, ginie "zwykły" człowiek- no big deal.
Mimo wszystko dostrzegam również pozytywy. Głównie to, że autor porusza kwestie społeczne np. problem wykluczenia społecznego.
Książka jako powieść sensacyjno-obyczajowa jest dobra,może nawet bardzo dobra. Jednak jako kryminał jest słaba. Rozwiązanie dostajemy w połowie. W dodatku praktycznie nie ma żadnych wskazówek, dzięki którym moglibyśmy sami dojść do tego kto jest mordercą. Możemy tylko czekać i obserwować rozwój sytuacji.
To pierwsza i najprawdopodobniej ostatnia przeczytana przeze mnie książka Henninga Mankella.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz