Najstraszniejsze w tej powieści jest to, że jest inspirowana prawdziwymi wydarzeniami. W głowie mi się nie mieści, że coś takiego mogło się zdarzyć, zwłaszcza, że oprawcami były dzieci i to nie tylko Ruth.Megan torturowały dzieciaki z osiedla, a te które nie torturowały po prostu się przyglądały. Nikt jej nie pomógł. Zastanawiam się nad tym jakimi istotami są dzieci, czy rzeczywiście są takie dobre, kochane i niewinne, czy w ludzie rzeczywiście są z natury dobrzy? Wydaje mi się, że nie. W każdym człowieku drzemie zarówno zło, jak i dobro. W wyniku socjalizacji zło drzemiące w ludziach się tłumi, uczy się co w społeczeństwie jest tolerowane a co nie, jednak zło cały czas jest- jakby uśpione. Dzieci w pełni nie zdawają sobie sprawy co jest dobre a co złe, dlatego kiedy dorosły zachęcał ich do znęcania się nad Megan uważali, że jest ok. To taka nowa zabawa, coś jak zabawa w wojnę- też zabijanie tylko na prawdę.
Straszne jest również to, że rzeczywistość jest jeszcze gorsza od wydarzeń opisywanych w książce, autor wspomina, że pewne rzeczy złagodził a niektóre pominął. To okropne i przerażające. Te wszystkie wydarzenia miały miejsce w spokojnej dzielnicy, miejscu teoretycznie bezpiecznym, gdzie ludzie sobie ufają, nie zamykają drzwi na klucz. Megan też ufała, wierzyła, że ci ludzie- Ruth i jej dzieci- są takimi samymi ludźmi jak ona. Czy byli- chyba nie...
Jestem niedawno po lekturze tej książki i w zupełności się z Tobą zgadzam. Najstraszniejsza w niej jest właśnie owa realność, nie ma tam duchów, nie ma krzyków z zaświatów, jest jedynie zło w najczystszej postaci.
OdpowiedzUsuń