poniedziałek, 7 marca 2011

Arese Lupin- Tajemnica wydrążonej iglicy.

To pierwsza książka Maurica Leblanc jaką przeczytałam, a kurzyła się u mnie na półce dość długo.  Autor ma niewątpliwie talent pisarski, fabuła jest wciągająca, ciekawa. Ani przez chwilę się nie nudziłam. Dużym plusem są nieoczekiwane zwroty akcji, zdarzały się momenty, że wydawało mi się, że już wiem co za chwilę się wydarzy a tu autor tak pokierował wydarzeniami, że byłam w całkowitym szoku. Do ostatniej strony fabuła była nieprzewidywalna. Czułam się tak jakby autor bawił się ze mną jak Lupin ze swoimi przeciwnikami, już myślałam, że jestem na tropie a tu okazuje się, że autor wyprowadził mnie w pole. Co do postaci to polubiłam jedną Isidore'a- bardzo inteligentny dzieciak, nie zadufany w sobie, zero arogancji, zbytniej pewności siebie. Kulturalny, grzeczny młodzian. Przy tym nie taki idealny, bo naszemu bohaterowi zdarza się mazać, beczeć, mdleć i trząść portkami ze strachu. Raz mnie to zirytowało, na przyjęciu na jego cześć, kiedy przeczytał artykuł w gazecie z którego wynikało, że to Lupin go przechytrzył, Isidore rozpłakał się, nie potrafił z godnością przyjąć porażki. Rozumiem, że się rozpłakał, jak się dowiedział, że ludzie Lupina porwali jego ojca, ale tu to już była przesada. Sądzę, że ta książka mogłaby być lekturą szkolną, jest krótka, ma w sobie trochę historii i ma bohatera, który może być wzorem do naśladowania dla młokosów. Co do Lupina to jakoś nie zdobył mojego serca, był dla mnie taki papierowy. Postać moim zdaniem zupełnie nierealna. Funkcjonariusze policji inteligencją nie grzeszą, są zupełnie bezbarwni. Aż szkoda, że w innych częściach Isidore raczej nie występuje, ale i tak na pewno przeczytam kolejne książki o Arsene Lupin.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...